niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział I

Powrót do Hogwartu jest tym na co czekam przez całe wakacje. Fakt, że muszę opuścić rodzinę nie przeszkadza mi w radości, którą znajdę wśród przyjaciół. Swoją drogą, wypadałoby jeszcze wstąpić do Weasley'ów. Ron jeszcze nie przysłał mi sowy z informacją, kiedy po mnie wpadną, ale spodziewam się, że niedługo się dowiem.
Spakowałam resztę ksiąg do walizki, tak żeby być przygotowaną, w razie, jakby Pan Weasley miał przyjechać choćby dzisiaj. Przezorny zawsze ubezpieczony. Szaty i ubrania już były w kufrze. Tak nie mogłam się doczekać powrotu do świata magii, że spakowałam je tydzień temu.
Zeszłam na dół, do salonu. Tata siedział na kanapie i czytał jakąś gazetę.
- Widziałeś Krzywołapa? - spytałam, bo skubany zniknął wczoraj wieczorem i nie wrócił
- Nie, a co? - mruknął, nie odwracając wzroku od gazety
- Nic takiego, wróci.
Podeszłam do mamy, do kuchni i zadałam jej to samo pytanie.
- Nie, ale nie szukaj go teraz, bo kończę robić obiad.
- Pomóc ci w czymś? - spytałam grzecznie
- Nie trzeba. Siadaj.
Po zjedzeniu obiadu wróciłam do siebie. Parę razy sprawdziłam czy mam wszystko spakowane i dopakowałam to, czego tam brakowało. Kufer ledwo się domknął. Usiadłam na łóżko i uśmiechnęłam się do siebie. Szczęście mnie dzisiaj nie opuszczało. Nawet Krzywołap się znalazł, koniec końców nie wiem gdzie był. Ważne, że wrócił.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Z początku mnie to nie ruszyło, ale po chwili w salonie zrobił się niezły hałas, więc postanowiłam zejść sprawdzić kto przyszedł. Właściwie spodziewałam się tego, kto to mógł być. Trafiłam w dziesiątkę.
- Hermiono!
- Ron, pan Weasley!
- Nie spodziewaliśmy się państwa dzisiaj, Hermiona nic nie mówiła. - mruknęła moja mama
- Nie dostałaś sowy? - spytał Ron
- Nie.
- Ta głupia sowa znowu zabłądziła!
Zaśmiałam się. Ron cały, ale to cały czas narzekał na swoją sówkę. Była przecież bardzo słodka. No może tylko trochę głupkowata.
Zaraz po tym jak pan Weasley wypił herbatę i przestał zachwycać się mugolskimi przedmiotami, które ja tak dobrze znałam, pożegnałam się z rodzicami i wyruszyliśmy do Nory. Zawsze uwielbiałam to miejsce. Było przepełnione magią. Nie tylko taką magią z różdżek, ale też magią rodziny, można tak powiedzieć. Mama Rona zawsze dbała o to, by w Norze panowało poczucie Domu. Takiego prawdziwego, do którego się wraca. Właściwie każdy miał tam swój dom. Nawet ja, chociaż mieszkałam zupełnie gdzie indziej. Właśnie do Nory wracało się najlepiej. Chyba tylko Hogwart kochałam bardziej.
Kiedy weszłam do środka, od razu przywitałam się z Harry'm, który spędził tam całe lato i z Ginny. Bliźniaków i Percy'ego nie było, pracowali.
- Tak mi was brakowało przez lato. Pisaliście mało listów. - bąknęłam
- Wybacz Hermiono. Nie bądź zła.
- Oj już nie jestem. Tak bardzo mi was brakowało.
Uśmiechnęłam się szeroko do Harry'ego i Rona, a oni odwzajemnili się tym samym. Nasz trójka... Tak... Gdybym wtedy nie została w tej łazience, do której przyszedł troll, to nie wiem, czy byśmy się teraz tak przyjaźnili.

Oto i pierwszy rozdział ;)
Zachęcam do komentowania, to zawsze motywuje!
Fe.

1 komentarz:

  1. pomoc W czyms, a nie z czyms :) dalej nie chcialo mi sie czytac :D

    OdpowiedzUsuń