wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział III

Na początku oczywiście było przydzielanie pierwszaków do ich domów. Przed tym jednak, tiara musiała przemówić, co świadczyło o tej samej gadce co rok temu, dwa lata temu, pięć lat temu... Przy każdym zdobytym uczniu, dom witał go oklaskami. To było bardzo miłe ze strony starszych. Pamiętam, że jak zostałam przydzielona do Gryffindoru i powitana, poczułam się lepiej, cieplej. Należałam gdzieś i jakieś osoby stały się moją rodziną.
Po przydziale rozpoczęła się część druga. Przemowa dyrektora. Siwobrody i siwobrody Dumbledore stanął na podeście i zaczął omawiać sprawy związane z tym rokiem nauki w Hogwarcie. Trzecie piętro zakazane, Zakazany Las zakazany i tym podobne. Wreszcie doszło do przedstawiania nowych nauczycieli.
- Stanowisko nauczyciela eliksirów obejmie w tym roku profesor Slughorn, a profesor Snape zajmie się nauczaniem obrony przed czarną magią.
Kiedy dyrektor rozpoczął ucztę, głównym tematem było objęcie przez Snape'a nowego stanowiska.
- Wiecie, że czaił się na to dobre parę lat.
- Ta... Da nam popalić.
Cieszyli się tylko ślizgoni, reszta opinii była zgodna. Tak jak Snape nam zawadzał przy uczeniu się eliksirów, tak przy OPCM nie da nam żyć. Lepiej być nie mogło.
Spojrzałam z oburzeniem na Snape, który ze zwykłym sobie wyrazem twarzy rozmawiał, z profesorem Slughorn'em. Akurat nauczyciel taki jak Snape powinien przy sianiu strachu, choć trochę uczyć. A on tego nie robi. Albo robi tylko w okropny sposób. Nadal twierdzę, że nie powinien być w Zakonie.
- Snape i Obrona? Nie. - stwierdził Harry
- Może stworzymy drugą Gwardię? - zażartował Ron
- Z pewnością Harry był lepszym nauczycielem jak Snape. - przyznałam
Następnego dnia czekały już na nas lekcje. Na całe szczęście dla mnie i na nieszczęście chłopaków. Znowu zacznie się marudzenie i gadanie "Hermiona pomóż". Ważne, że doceniają, kiedy im pomagam.
Mieliśmy mieć transmutację, zielarstwo i eliksiry. Wszystkie trzy lekcje przebiegły szybko i ciekawie. Tylko Ron twierdził, że wszystko mu się strasznie dłużyło. Po lekcjach wpadłam do biblioteki, wypożyczyłam książki, które potrzebowałam do odrobienia zadań domowych i wyszłam.
Szłam jednym z najdłuższych korytarzy w szkole, patrząc pod nogi. Nagle na kogoś wpadłam. Wszystkie książki wypadły mi z rąk, a ja z lekkim zdenerwowaniem spojrzałam na sprawcę.
- Neville!
- Przepraszam. Zamyśliłem się. - powiedział grzecznie i pomógł mi pozbierać mój "bagaż"
- Dzięki. - mruknęłam i ruszyłam dalej
Usiadłam w pokoju wspólnym Gryffindoru i zabrałam się za pracę. W między czasie dołączył się do mnie Harry i Ron, którzy pytając w kółko o to po co tyle piszę i co w ogóle piszę, spisywali ode mnie żywcem. Starali się ucinać zdania i zmieniać je, ale wychodziło im to tak koślawo, że wreszcie zrobiłam im obu dwa osobne zadania. Na całe szczęście nie były za długie. Mimo to z siedemnastej zrobiła się dwudziesta druga, a ja byłam bardzo zmęczona. Położyłam się spać.
Rano byłam bardzo wypoczęta. Czułam jakby wypełniła mnie energia i optymizm. Radośnie zeszłam na śniadanie. Usiadłam obok jakichś pierwszoklasistów, którzy żywo komentowali swoją pierwszą lekcję ze Snape'em.
- Jest okropny!
- Straciłem wczoraj jakieś dwadzieścia punktów!
- Ciekawe czy jest taki dla wszystkich. Pewnie tak, no bo co to za postrach, który nie straszy wszystkich?
- Wredny nietoperz. Nienawidzę go.
W duchu się śmiałam. Snape'a chyba nikt nie lubił. Co prawda od pierwszej klasy, do szóstej zmieniłam o nim trochę zdanie, no ale bez przesady. To, że pomaga Zakonowi nie znaczy wcale, że muszę go uwielbiać jako nauczyciela. Pamiętam pierwszą lekcję eliksirów... Niezłe wrażenie zrobił. Od razu uwziął się na Harry'ego.
Po chwili dosiedli się do mnie chłopacy.
- Co dzisiaj mamy?
- Zaklęcia, wróżbiarstwo, historię magii i obronę...
- Dzisiaj Snape? - przerwał mi Ron
- Tak. Dzisiaj. Myśl pozytywnie. Przed Snape'em aż dwie godziny spania na historii magii. Lubisz spać Ron.
Zaśmiałam się. Naprawdę wypełniała mnie dzisiaj dobra energia.

To na tyle ;)
Przeczytałaś/łeś?
Zostaw komentarz, to motywuje!
Fe.

środa, 19 listopada 2014

Rozdział II

Chwile, które spędziłam w Norze były bardzo radosne, o ile tak można to ująć. Cały czas się bawiliśmy. Co prawda chłopacy nie pozwolili mi czytać książek, ale nie miałam im tego za złe. Byli zbyt śmieszni. Ich towarzystwo sprawiało, że cały czas byłam uśmiechnięta. To cenne w przyjaźni. Bo tym właśnie dla mnie byli, najlepszymi przyjaciółmi.
Wreszcie ruszyliśmy do Hogwartu. Usiedliśmy w trójkę w jednym z przedziałów, pomachaliśmy Weasley'om i pociąg ruszył. Wszyscy byliśmy wyjątkowo zadowoleni. Koniec końców Hogwart to nasz dom, na dobre i na złe. A dom jest po to, żeby do niego wracać.
Szybko zaczęliśmy jakiś temat. Nie zajęło nam długo, żeby przejść do następnego, potem kolejnego, innego... Całą drogę rozmawialiśmy.
- Wiecie czego nie lubię w Hogwarcie? - spytał Ron
- Jak możesz tam czegoś nie lubić? - warknęłam
- Nie lubię tego, że trzeba się uczyć i pisać te cholerne prace. - mruknął
- Tu muszę ci przyznać rację. - odezwał się Harry - Jak myślę o tym co dowalą nam na historii magii to mnie mdli.
Zaśmiałam się. Jak zawsze tylko mi nie przeszkadzało to, że musieliśmy odrabiać zadania i się uczyć.
- To nie jest takie trudne. - powiedziałam szczerze
- Dla Ciebie nie. To teraz pomyśl o biednym, niemądrym Ronie. - powiedział cicho Ron, po czym wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem
- Swoją drogą ogarnęłaś już materiał z tego roku? - spytał Harry
- Trochę...
Ani Ron ani Harry nie lubili, kiedy byłam za bardzo do przodu. Ale co ja za to mogę? Ciekawości nie da się tak łatwo pokonać. Do tego lubiłam się uczyć. Lubiłam magię. Lubiłam czarować. No i lubiłam się uczyć. I jeszcze, lubiłam się uczyć i czytać. Tak. Każdy przedmiot był dla mnie cudowny. Niezależnie od otoczenia, uwielbiałam szkołę, naukę, księgi. To sprawiało, że miałam dobry humor.
- Trochę to znaczy?
- Przejrzałam to co będziemy przerabiać w tym roku.
- Przejrzałaś?
- No już skończcie!
Nie mogłam być zła, zaczęłam się śmiać. Tak, śmiać. Denerwowało mnie to, ale to był Harry i Ron, na nich nie można było być złym. Byli zbyt zabawni, wręcz irytująco zabawni.
Wreszcie dojechaliśmy. Na peronie przywitaliśmy się z Hagridem i ruszyliśmy w stronę powozów. Kiedy usiedliśmy dosiadła się do nas Ginny, Dean i Seamus.
- Widzieliście Nevilla? - spytałam w pewnym momencie
- Prawdopodobnie szuka ropuchy. - mruknął Ron
- Możliwe. - odpowiedziałam ze śmiechem
Powóz ruszył i już po chwili staliśmy przed wejściem do Wielkiej Sali. Dołączyło do nas paru innych gryfonów i wspólnie usiedliśmy przy stole, nad którym wisiały złoto czerwone flagi domu.

To na tyle :) Uczta zacznie się w następnym rozdziale.
Czytałeś/aś?
Zostaw komentarz! To jest idealna motywacja, dla młodego pisarza.
Fe.

niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział I

Powrót do Hogwartu jest tym na co czekam przez całe wakacje. Fakt, że muszę opuścić rodzinę nie przeszkadza mi w radości, którą znajdę wśród przyjaciół. Swoją drogą, wypadałoby jeszcze wstąpić do Weasley'ów. Ron jeszcze nie przysłał mi sowy z informacją, kiedy po mnie wpadną, ale spodziewam się, że niedługo się dowiem.
Spakowałam resztę ksiąg do walizki, tak żeby być przygotowaną, w razie, jakby Pan Weasley miał przyjechać choćby dzisiaj. Przezorny zawsze ubezpieczony. Szaty i ubrania już były w kufrze. Tak nie mogłam się doczekać powrotu do świata magii, że spakowałam je tydzień temu.
Zeszłam na dół, do salonu. Tata siedział na kanapie i czytał jakąś gazetę.
- Widziałeś Krzywołapa? - spytałam, bo skubany zniknął wczoraj wieczorem i nie wrócił
- Nie, a co? - mruknął, nie odwracając wzroku od gazety
- Nic takiego, wróci.
Podeszłam do mamy, do kuchni i zadałam jej to samo pytanie.
- Nie, ale nie szukaj go teraz, bo kończę robić obiad.
- Pomóc ci w czymś? - spytałam grzecznie
- Nie trzeba. Siadaj.
Po zjedzeniu obiadu wróciłam do siebie. Parę razy sprawdziłam czy mam wszystko spakowane i dopakowałam to, czego tam brakowało. Kufer ledwo się domknął. Usiadłam na łóżko i uśmiechnęłam się do siebie. Szczęście mnie dzisiaj nie opuszczało. Nawet Krzywołap się znalazł, koniec końców nie wiem gdzie był. Ważne, że wrócił.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Z początku mnie to nie ruszyło, ale po chwili w salonie zrobił się niezły hałas, więc postanowiłam zejść sprawdzić kto przyszedł. Właściwie spodziewałam się tego, kto to mógł być. Trafiłam w dziesiątkę.
- Hermiono!
- Ron, pan Weasley!
- Nie spodziewaliśmy się państwa dzisiaj, Hermiona nic nie mówiła. - mruknęła moja mama
- Nie dostałaś sowy? - spytał Ron
- Nie.
- Ta głupia sowa znowu zabłądziła!
Zaśmiałam się. Ron cały, ale to cały czas narzekał na swoją sówkę. Była przecież bardzo słodka. No może tylko trochę głupkowata.
Zaraz po tym jak pan Weasley wypił herbatę i przestał zachwycać się mugolskimi przedmiotami, które ja tak dobrze znałam, pożegnałam się z rodzicami i wyruszyliśmy do Nory. Zawsze uwielbiałam to miejsce. Było przepełnione magią. Nie tylko taką magią z różdżek, ale też magią rodziny, można tak powiedzieć. Mama Rona zawsze dbała o to, by w Norze panowało poczucie Domu. Takiego prawdziwego, do którego się wraca. Właściwie każdy miał tam swój dom. Nawet ja, chociaż mieszkałam zupełnie gdzie indziej. Właśnie do Nory wracało się najlepiej. Chyba tylko Hogwart kochałam bardziej.
Kiedy weszłam do środka, od razu przywitałam się z Harry'm, który spędził tam całe lato i z Ginny. Bliźniaków i Percy'ego nie było, pracowali.
- Tak mi was brakowało przez lato. Pisaliście mało listów. - bąknęłam
- Wybacz Hermiono. Nie bądź zła.
- Oj już nie jestem. Tak bardzo mi was brakowało.
Uśmiechnęłam się szeroko do Harry'ego i Rona, a oni odwzajemnili się tym samym. Nasz trójka... Tak... Gdybym wtedy nie została w tej łazience, do której przyszedł troll, to nie wiem, czy byśmy się teraz tak przyjaźnili.

Oto i pierwszy rozdział ;)
Zachęcam do komentowania, to zawsze motywuje!
Fe.

Blog?

Ten post ma na celu przedstawić Wam, Czytelnicy, o czym właściwie będę pisać. Tytuł brzmi "Sevmione - Inaczej", więc tak, będę pisać Sevmione (Severus Snape x Hermiona Granger). Dlaczego "Inaczej"? Ponieważ, każdy autor może ukazać parę HG/SS w inny sposób, mój także będzie inny. Tylko troszkę, ale zawsze.
Akcja dzieje się przed wojną, ale mam zamiar ją oddalić, kiedy Hermiona jest na szóstym roku. Oczywiście parę postaci ożywimy, bo co to za Sevmione bez Snape'a, nie? (Wiem, że akcja przed jego śmiercią, ale musiałam wklecić gdzieś tamto zdanie) No i Syriusz też ciekawa postać... Cedrika mi nie brakuje... No, ale taki Dumbledore żyć musi...
No. To by było na tyle.
Miłego czytania, moje małe potterheady ;)
Fe.