Na początku oczywiście było przydzielanie pierwszaków do ich domów. Przed tym jednak, tiara musiała przemówić, co świadczyło o tej samej gadce co rok temu, dwa lata temu, pięć lat temu... Przy każdym zdobytym uczniu, dom witał go oklaskami. To było bardzo miłe ze strony starszych. Pamiętam, że jak zostałam przydzielona do Gryffindoru i powitana, poczułam się lepiej, cieplej. Należałam gdzieś i jakieś osoby stały się moją rodziną.
Po przydziale rozpoczęła się część druga. Przemowa dyrektora. Siwobrody i siwobrody Dumbledore stanął na podeście i zaczął omawiać sprawy związane z tym rokiem nauki w Hogwarcie. Trzecie piętro zakazane, Zakazany Las zakazany i tym podobne. Wreszcie doszło do przedstawiania nowych nauczycieli.
- Stanowisko nauczyciela eliksirów obejmie w tym roku profesor Slughorn, a profesor Snape zajmie się nauczaniem obrony przed czarną magią.
Kiedy dyrektor rozpoczął ucztę, głównym tematem było objęcie przez Snape'a nowego stanowiska.
- Wiecie, że czaił się na to dobre parę lat.
- Ta... Da nam popalić.
Cieszyli się tylko ślizgoni, reszta opinii była zgodna. Tak jak Snape nam zawadzał przy uczeniu się eliksirów, tak przy OPCM nie da nam żyć. Lepiej być nie mogło.
Spojrzałam z oburzeniem na Snape, który ze zwykłym sobie wyrazem twarzy rozmawiał, z profesorem Slughorn'em. Akurat nauczyciel taki jak Snape powinien przy sianiu strachu, choć trochę uczyć. A on tego nie robi. Albo robi tylko w okropny sposób. Nadal twierdzę, że nie powinien być w Zakonie.
- Snape i Obrona? Nie. - stwierdził Harry
- Może stworzymy drugą Gwardię? - zażartował Ron
- Z pewnością Harry był lepszym nauczycielem jak Snape. - przyznałam
Następnego dnia czekały już na nas lekcje. Na całe szczęście dla mnie i na nieszczęście chłopaków. Znowu zacznie się marudzenie i gadanie "Hermiona pomóż". Ważne, że doceniają, kiedy im pomagam.
Mieliśmy mieć transmutację, zielarstwo i eliksiry. Wszystkie trzy lekcje przebiegły szybko i ciekawie. Tylko Ron twierdził, że wszystko mu się strasznie dłużyło. Po lekcjach wpadłam do biblioteki, wypożyczyłam książki, które potrzebowałam do odrobienia zadań domowych i wyszłam.
Szłam jednym z najdłuższych korytarzy w szkole, patrząc pod nogi. Nagle na kogoś wpadłam. Wszystkie książki wypadły mi z rąk, a ja z lekkim zdenerwowaniem spojrzałam na sprawcę.
- Neville!
- Przepraszam. Zamyśliłem się. - powiedział grzecznie i pomógł mi pozbierać mój "bagaż"
- Dzięki. - mruknęłam i ruszyłam dalej
Usiadłam w pokoju wspólnym Gryffindoru i zabrałam się za pracę. W między czasie dołączył się do mnie Harry i Ron, którzy pytając w kółko o to po co tyle piszę i co w ogóle piszę, spisywali ode mnie żywcem. Starali się ucinać zdania i zmieniać je, ale wychodziło im to tak koślawo, że wreszcie zrobiłam im obu dwa osobne zadania. Na całe szczęście nie były za długie. Mimo to z siedemnastej zrobiła się dwudziesta druga, a ja byłam bardzo zmęczona. Położyłam się spać.
Rano byłam bardzo wypoczęta. Czułam jakby wypełniła mnie energia i optymizm. Radośnie zeszłam na śniadanie. Usiadłam obok jakichś pierwszoklasistów, którzy żywo komentowali swoją pierwszą lekcję ze Snape'em.
- Jest okropny!
- Straciłem wczoraj jakieś dwadzieścia punktów!
- Ciekawe czy jest taki dla wszystkich. Pewnie tak, no bo co to za postrach, który nie straszy wszystkich?
- Wredny nietoperz. Nienawidzę go.
W duchu się śmiałam. Snape'a chyba nikt nie lubił. Co prawda od pierwszej klasy, do szóstej zmieniłam o nim trochę zdanie, no ale bez przesady. To, że pomaga Zakonowi nie znaczy wcale, że muszę go uwielbiać jako nauczyciela. Pamiętam pierwszą lekcję eliksirów... Niezłe wrażenie zrobił. Od razu uwziął się na Harry'ego.
Po chwili dosiedli się do mnie chłopacy.
- Co dzisiaj mamy?
- Zaklęcia, wróżbiarstwo, historię magii i obronę...
- Dzisiaj Snape? - przerwał mi Ron
- Tak. Dzisiaj. Myśl pozytywnie. Przed Snape'em aż dwie godziny spania na historii magii. Lubisz spać Ron.
Zaśmiałam się. Naprawdę wypełniała mnie dzisiaj dobra energia.
To na tyle ;)
Przeczytałaś/łeś?
Zostaw komentarz, to motywuje!
Fe.